Telefon: +32 410 64 19    E-mail: pm05@poczta.onet.pl

Refleksja

W refrenie psalmu responsoryjnego XXV Niedzieli Zwykłej powtarzamy słowa: „Pana pochwalcie, On dźwiga biednego”. Skoro tak właśnie postępuje nasz Pan, że dźwiga biednego, nie możemy my – Jego dzieci – postępować, jak niektórzy w czasach proroka Amosa. Nie można narzędziowo traktować i krzywdzić biednego. Nie można wykorzystywać go zabierając mu to, co do niego należy, albo nie dając mu tego, do czego ma prawo. Przez Amosa Bóg poprzysięga: „Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków”. Daje nam w ten sposób do zrozumienia, że w swoim czasie upomni się o krzywdę biednego.

W 1 Liście do Tymoteusza św. Paweł rozszerza owo starotestamentalne pouczenie o krzywdzie biednego. Zwraca uwagę na to, że skrzywdzić mogę także bogatego, gdy odbieram należne mu dobro duchowe, albo takowego mu skąpię. Stwierdza: „Zalecam przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za

królów i za wszystkich sprawujących władzę”. Apostoł Narodów daje do zrozumienia, że do takowych dóbr duchowych mają prawo wszyscy ludzie i pośrednio sugeruje nam, że gdy komukolwiek odmawiamy udzielenia owych dóbr, stajemy się krzywdzicielami bliźniego. Dlaczego? Ponieważ Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy”. Ta wyraźnie objawiona wola Boża każe nam nie ustawać w podejmowaniu nakazu misyjnego. Innymi słowy – nie można od chrześcijanina oczekiwać, czy wręcz domagać się, by zaprzestał głoszenia Ewangelii w imię poszanowania godności człowieka. Chrześcijanin, który takim podszeptom świata ulega staje się krzywdzicielem bliźniego, gdyż nie udziela mu dobra pochodzącego od Boga, dobra duchowego dlań przewidzianego! To dlatego św. Paweł tak stanowczo kładzie na swoje sumienie dzieło ewangelizacji: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”.

A orędzie zawarte w dzisiejszej Ewangelii? Tylko na pierwszy rzut oka wydaje się być z innej półki. Zdaje się wyrażać dość dziwnie pochwałę ewidentnej krzywdy zadanej bogatemu człowiekowi. Pokrzywdzony chwali swego rządcę, że w sytuacji wypowiedzenia mu pracy postąpił roztropnie. Jakoś dziwnie nieuczciwość rządcy nazwana jest roztropnością! Rządca zabiera bogatemu, świadczy ulgę jego dłużnikom, zyskując ich życzliwość. Z Jezusowego komentarza wynika, że z myślą o zasługiwaniu przed Bogiem, człowiek jako rządca tego, co mu Bóg powierzył, potrzebuje tak właśnie roztropnie inwestować. Ma nie tylko strzec się krzywdy bliźniego, zabierając albo zatrzymując dobro mu należne. Powinien też zabiegać o pozyskiwanie przyjaciół. W jaki sposób? Niegodziwą mamoną! Rządca mógł ją pozyskać dla siebie, ale zrobił inaczej. Zamiast uczynić zeń cel, użył jej jako narzędzia. Człowiekowi nie godzi się bowiem służyć mamonie. W tym znaczeniu jakakolwiek kwota pieniędzy jest niegodziwa, to znaczy niegodna tego, by człowiek jej służył. W Ewangelii nie ma przeto pochwały nieuczciwości rządcy. Rozbrzmiewa chwała jego właściwego zachowania, postępowania z mamoną. Człowiek bowiem krzywdzi nade wszystko siebie samego, gdy służy mamonie. Dlaczego? Ponieważ z całą pewnością godzi się służyć Bogu, a „nie możemy służyć Bogu i mamonie”.

bp Andrzej Czaja


Złota myśl tygodnia

Co my zostawimy przyszłym pokoleniom? – to pytanie w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem stawiam sobie i Wam.

bp Paweł Stobrawa


Na wesoło

Małżeńskie rozmowy:

- Co będziesz robiła jutro? – pyta mąż.

- Nic – odpowiada żona.

- Przecież dzisiaj nic nie robiłaś – bulwersuje się mąż.

- Ale nie skończyłam – tłumaczy żona.

 

W hotelu żona mówi do męża:

- Kochanie! Tu jest mysz.

- No i? – dziwi się mąż.

- Dzwoń na recepcję, lepiej znasz angielski niż ja!

- Hello, yes? This reception (dzień dobry, proszę? Tu recepcja)– melduje się recepcja.

- Du ju noł Tom and Dżerry? (czy ty znasz Toma i Dżerego?) – pyta mężczyzna.

- Yes, I know tchem (tak znam ich) - odpowiada recepcja.

- Dżerry is hir (Dżerry jest tutaj) – odpowiada mężczyzna.


Święci z naszej ziemi

Błogosławiona Bronisława

Bronisława urodziła się około roku 1200-1203 w Kamieniu Śląskim. Według tradycji ojcem jej był Stanisław Prandota herbu Odrowąż, zwany Miłosławem, a matką – Anna z Jaksów herbu Gryf. Jej pradziad Jaksa Gryfita z Miechowa, rycerz wojen krzyżowych, był fundatorem klasztoru norbertanek w Krakowie na Zwierzyńcu w latach 1162-1164. Bronisława była krewną (prawdopodobnie kuzynką) św. Jacka i bł. Czesława. Zakonnica, mistyczka, przełożona zakonu norbertanek w Krakowie (spędziła w klasztorze 40 lat).

W dzieciństwie otrzymała staranne wychowanie, a mając 16 lat wstąpiła do klasztoru. Śluby zakonne złożyła najpóźniej w 1217 roku.

Żywoty Bronisławy akcentują jej wielkie nabożeństwo do Męki Pańskiej. Ich autorzy notują, iż podejmowała też rozmaite formy pokuty i umartwienia. W najtrudniejszych chwilach udawała się do pustelni na wzgórzu Sikornik, gdzie oddawała się modlitwie i medytacji. Tam również miała widzenie Chrystusa, który jej obiecał: "Bronisławo, krzyż mój jest twoim, lecz i chwała moja twoją będzie".  Utrzymywała stały kontakt ze św. Jackiem. Od niego nauczyła się modlitwy różańcowej, którą wzbogaciła duchowość swojego zakonu.

W czasie zarazy w 1224 r. z wielkim zaangażowaniem służyła chorym, rozdawała leki i ubrania, karmiła głodnych. Najtragiczniejsze wydarzenie w dziejach klasztoru i samej Bronisławy wiązały się z  najazdem tatarskim w 1241 r. Mniszki ukryły się wtedy wśród zalesionych skał, które dotąd noszą nazwę Skał Panieńskich; klasztor zaś został splądrowany i spalony. Ród Odrowążów wspomógł odbudowę kościoła i klasztoru.

Kiedy umierał św. Jacek (15 sierpnia 1257 r.) miała wizję tryumfalnego wprowadzenia go przez Matkę Bożą do nieba. „Bronisławo, córko moja, jestem Matką miłosierdzia, a ten którego widzisz, to brat twój Jacek, którego do wiecznej chwały prowadzę.” – miała usłyszeć od Matki Bożej. Zmarła 29 sierpnia 1259 r. na wzgórzu Sikornik (nazwanym później Górą bł. Bronisławy) podczas modlitwy i tam została początkowo pochowana, ponieważ kościół i klasztor nie były jeszcze w pełni odbudowane po zniszczeniach tatarskich. Po zakończeniu odbudowy ciało Bronisławy zostało przeniesione i umieszczone we wschodniej ścianie kościoła, a następnie miejsce to zamurowano, z uwagi na ewentualność kolejnych najazdów.

W 1703 roku na wzgórzu zbudowano kapliczkę ku jej czci. Kiedy w 1707 r. w Krakowie szalała cholera, mieszkańcy Zwierzyńca przypisywali wstawiennictwu Bronisławy, że ich dzielnicę epidemia szczęśliwie ominęła. W 1759 r. rozbudowano kaplicę i zaczęto w niej odprawiać Msze św., a także prowadzić księgę łask otrzymanych za jej pośrednictwem. W 1787 r. miejsce to odwiedził król Stanisław August Poniatowski.

Grób Bronisławy odnaleziono dopiero w 1604 r. Przy remoncie kościoła znaleziono pęknięcie w murze w ścianie północnej. Legenda głosi, że tę szczelinę wskazał rój pszczół. Znalezione po raz drugi kości Bronisławy w roku 1782 przełożono do podwójnej trumienki i umieszczono w ścianie nawy południowej kościoła, obok ołtarza św. Anny.

23 sierpnia 1839 r. papież Grzegorz XVI zatwierdził pradawny kult oddawany Bronisławie. 5 maja 1840 r. papież zatwierdził miejsce jej kultu, jako błogosławionej, w Krakowie, w kościele zwierzynieckim, a 31 sierpnia tego samego roku zezwolił na jej kult w całym zakonie norbertanek i w diecezji krakowskiej. Beatyfikację Kraków obchodził bardzo uroczyście przez kilka dni. Kulminacyjny punkt zaplanowano na 2 grudnia 1840 r. Z kościoła dominikanów wyruszyła procesja przez miasto do kościoła Norbertanek. Niesiono w niej trumienkę z relikwiami i osobny relikwiarz z głową Bronisławy. Jest patronką diecezji opolskiej oraz dobrej sławy.

p. Krzysztof Ogiolda


Opowiadanie

Wybaczający ojciec

Posłuchaj synu: mówię to, gdy śpisz, z rączką pod policzkami i z blond włoskami rozsypanymi na czole. Sam wszedłem do twojego pokoju. Przed kilku minutami, gdy usiadłem w bibliotece, by poczytać, ogarnęła mnie fala wyrzutów i pełen winy zbliżam się do twego łóżka. Myślałem o swoim postępowaniu: dręczyłem ciebie, robiłem ci wymówki, gdy przygotowywałeś się, aby wyjść do szkoły, gdyż zamiast umyć się wczoraj, jedynie otarłeś sobie twarz ręcznikiem i zapomniałeś wyczyścić sobie buty. Zwymyślałem cię, gdy zrzuciłeś coś na podłogę. W czasie śniadania też wytykałem ci twoje uchybienia, że spadło ci coś na serwetkę, że przełykałeś chleb niczym zagłodzony zwierzak, że oparłeś się łokciami o stół, że zbyt grubo posmarowałeś masłem chleb. Gdy bawiłeś, ja przygotowywałem się do wyjścia na pociąg. Oderwałeś się od zabawy, pokiwałeś mi rączką i zawołałeś: Cześć tatulku ! A ja zmarszczyłem brwi i powiedziałem: Trzymaj się prosto.

Wszystko zaczęło się na nowo późnym popołudniem. Gdy przyszedłem z pracy, bawiłeś się klęcząc na ziemi. Zobaczyłem wtedy dziury w twych skarpetkach. Upokorzyłem cię przed kolegami, wysyłając cię do domu. Skarpety kosztują, mówiłem, gdybyś musiał je kupić je sam, obchodziłbyś się z nimi bardziej ostrożnie. Przypominasz sobie, jak wszedłeś nieśmiało do salonu, ze spuszczonymi oczami, drżąc cały po przeżytym upokorzeniu? Gdy uniosłem oczy znad gazet, zniecierpliwiony twym wtargnięciem, z wahaniem zatrzymałeś się przy drzwiach. Czego chcesz? – zapytałem ostro. Ty nic nie powiedziałeś, podbiegłeś do mnie, zarzuciłeś mi ręce na szyję i ucałowałeś mnie, a twoje rączki uścisnęły mnie z miłością, którą Bóg złożył w twoim sercu, a która – choćby i nie odwzajemniona – nigdy nie więdnie. Potem poszedłeś do swego pokoju, drepcząc wolno po schodach.

Otóż synu, zaraz potem, gdy z ręki wysunęła mi się gazeta, ogarnął mnie wielki lęk. Co się ze mną dzieje? Przyzwyczajam się do wynajdowania win, do robienia wymówek. Czy to ma być nagroda za to, że nie jesteś osoba dorosłą, że jesteś tylko dzieckiem? Dzisiejszej nocy tylko tyle. Przyszedłem tu, do twojego łóżka i uklęknąłem pełen wstydu.

Wiem, że to jest nędzne wynagrodzenie, że nie zrozumiałbyś tych spraw, gdybym ci o nich powiedział, gdy się obudzisz. Ale jutro będę dla ciebie prawdziwym tatusiem. Będę ci towarzyszył w twoich zajęciach i zabawach, będę czuł się niedobrze, gdy tobie będzie źle i śmiać się będę, gdy ty będziesz się śmiał. Ugryzę się w język, gdy do ust cisnąć mi się będą słowa zniecierpliwienia. Będę ciągle powtarzał sobie: ” On jest jeszcze dzieckiem, małym chłopczykiem! „.

Boję się naprawdę, że dotąd traktowałem cię jak osobę dorosłą. Tymczasem, gdy teraz widzę cię, synu, skulonego w łóżeczku, rozumiem że jesteś jeszcze dzieckiem. Wczoraj twoja główka spoczywała bezbronnie na ramieniu mamusi. Zawsze wymagałem od ciebie zbyt wiele…

Wymagamy zawsze zbyt wiele… od innych


Z nauczania pasterzy diecezji opolskiej

Na czym ma polegać Nowa Ewangelizacja? Wsłuchując się w nauczanie Ojca Świętego, Nowa Ewangelizacja to współpraca z Jezusem Chrystusem, który głosił Ewangelię i o niej świadczył. Nie może być współpracy bez życia w modlitwie. Człowiek współczesny, zagłuszany mnóstwem słów, informacji, zagoniony za ważnymi, a nieraz nawet koniecznymi sprawami, zatracił poczucie skupienia, ducha modlitwy. Eucharystia niedzielna czy świąteczna to nieraz obecność w kościele z przyzwyczajenia. Dlatego chcąc autentycznej współpracy z Chrystusem, potrzeba nam ducha modlitwy, a dopiero potem można spodziewać się skuteczności innych sposobów ewangelizacji. A zatem Nowa Ewangelizacja polega na:

- ukochaniu modlitwy w życiu osobistym i praktykowaniu jej wspólnie w rodzinie;

- wnoszeniu w szarzyznę codziennego życia Chrystusowej radości i chrześcijańskiego optymizmu – „Ufajcie, Jam jest, nie lękajcie się” (Mk 6, 50);

- wykorzystywaniu nowych metod w przekazywaniu Ewangelii;

- szczególne znaczenie mają małe grupy (Oaza, Krąg biblijny, Wspólnota rodzin itp.), które swoją obecnością ukażą piękno Dobrej Nowiny;

- zaangażowaniu laikatu (Rady Duszpasterskiej) w duszpasterskim oddziaływaniu;

- wykorzystywaniu środków masowego przekazu jako formy dotarcia do człowieka.

Są to, oczywiście, niektóre tylko sposoby ewangelizowania.

bp Paweł Stobrawa

wvm7x_