Refleksja
Obchód niedzieli misyjnej w dzisiejszą XXX Niedzielę Zwykłą skłania mnie do otwarcia skarbnicy słowa Bożego kluczem zawartym w aklamacji pomiędzy śpiewem Alleluja: „W Chrystusie Bóg pojednał świat ze sobą, nam zaś przekazał słowo jednania”. Domyślamy się, że chodzi o przekazanie słowa w formie zlecenia zadania.
Postawmy najpierw pytanie, co rozumieć przez owo słowo jednania? Albo – o jakie jednanie chodzi? Nie ulega wątpliwości, że całe Boże Objawienie ukierunkowane jest na przekaz orędzia służącego pojednaniu człowieka z Bogiem i pojednaniu ludzi między sobą. Dlatego słowo jednania oznacza ni mniej, ni więcej jak Dobrą Nowinę o zbawieniu!
Święty Paweł w odczytywanym dziś fragmencie 2 Listu do Tymoteusza
wyraźnie zaświadcza, że odkąd poznał Chrystusa w służbie słowu jednania, czyli w głoszeniu Ewangelii, aby wszystkie narody ją posłyszały, rozeznał sens swego życia! My dziś nazywamy go Apostołem Narodów. On zaś z perspektywy więzienia i przeczucia nadchodzącej śmierci męczeńskiej za wiarę w Chrystusa, własne zaangażowanie w głoszenie Ewangelii uznaje za udział w dobrych zawodach. Jest dumny z tego biegu na rzecz krzewienia w świecie słowa jednania. Zwraca też uwagę na towarzyszące dziełu ewangelizacji Boże wsparcie. Zaświadcza, że Pan stanął przy nim i wzmocnił go, wyrwany też został z paszczy lwa – to znaczy spod wpływu Szatana, stając się narzędziem Bożego Ducha. To zaś wsparcie pozwoliło mu ukończyć bieg wartościowego życia w służbie Ewangelii i, co więcej, pozwoliło mu ustrzec wiarę. Dlatego z radością dzieli się z Tymoteuszem swoim głębokim przekonaniem o spełnieniu się w jego życiu obietnicy zbawienia: „Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy sędzia” – i dodaje zdanie ważne dla nas wszystkich – „a nie tylko dla mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego”. W ten sposób zapewnia nas o spełnieniu się i w naszym życiu obietnicy zbawienia, jeśli podejmiemy i będziemy wiernie realizować misję na rzecz rozszerzania w świecie słowa jednania – czyli Chrystusowej Ewangelii.
Trzeba jednak pamiętać o postawie, która warunkuje dobre, to znaczy zbawcze owocowanie zwiastowanej Ewangelii i spełnienie obietnicy zbawienia. Mówi o niej Psalmista w prostych słowach Psalmu 34: „Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu”. Natomiast Jezus rozwija myśl w przypowieści o faryzeuszu i celniku. Daje nam do zrozumienia, jak bardzo potrzebna jest nam modlitwa. W niej trzeba widzieć źródło i moc słowa jednania, które mamy głosić światu, poczynając od swoich domowników. Chodzi jednak o modlitwę pełną uniżenia i skruchy. Celnik, który tak się modlił (bez wyniosłości i chwalenia się przed Panem, jak to czynił faryzeusz) – odszedł do domu usprawiedliwiony, to znaczy uświęcony, obdarowany łaską i ma się czym dzielić. I takiej postawy nam bardzo potrzeba w głoszeniu Ewangelii; jest ona koniecznością – aby nasze zwiastowanie Ewangelii nie było puste, lecz pełne łaski. Aby nasze głoszenie było wzbogacone łaską, aby słowo jednania niosło światu zbawienie!
bp Andrzej Czaja
Złota myśl tygodnia
Niech nasze parafie stają się Nazaretem, miejscem spotkania z Bogiem-Człowiekiem w tajemnicy Zwiastowania – tajemnicy niesamowitego zbliżenia się Stwórcy do stworzenia. Będzie to wymagało, oprócz otwartego serca, ofiarowania także czasu i swoich umiejętności.
bp Rudolf Pierskała
Na wesoło
Rozmawiają dwaj koledzy:
- Co się stało?
- Zwolnili mnie z pracy.
- A czemu?
- Jak był toast z okazji urodzin szefa to on powiedział „niech żyją pracownicy”, a ja dodałem: a z czego?
Święci z naszej ziemi
Sługa Boży ks. Jan Schneider
Ks. Jan Schneider urodził się 11 stycznia 1824 roku w Mieszkowicach koło Prudnika. W tym uroczym zakątku radował się pięknem nieba i ziemi, tu podziwiał świat - dzieło Stwórcy i tutaj dojrzewały w nim wielkie ideały i szlachetne pragnienia. Pochodził z biednej rodziny. Rodzicami jego byli: Jerzy Jan Schneider - rzeźnik i Katarzyna Kraemer. Jan Schneider został ochrzczony 13 stycznia 1824 roku w kościele parafialnym w Mieszkowicach, należącym do parafii Rudziczka. Potem przyszły jeszcze na świat jego dwie młodsze siostry.
Mały Janek uczęszczał do szkoły podstawowej w Rudziczce, gdzie swoimi zdolnościami i pilnością zwrócił na siebie uwagę nauczyciela i proboszcza. Był też gorliwym ministrantem i z wielkim szacunkiem odnosił się do kapłanów. W jego sercu już wówczas tliła się iskra powołania kapłańskiego. Powoli odczytywał zamiary Boga względem siebie. Ksiądz proboszcz Antoni Herman postanowił pomóc chłopcu w realizacji jego powołania i tak 13-letni Janek dostał się do gimnazjum w Nysie. Gimnazjum to odziedziczyło piękne tradycje metod wychowawczych ośrodka szkoleniowego, prowadzonego przez jezuitów.
W tym czasie Janek nieraz cierpiał niedostatek, toteż utrzymywał się częściowo z korepetycji. Codziennie rano służył do Mszy św. w kościele seminaryjnym. Nie miał nawet zegarka, dlatego często budził się w nocy w obawie, że zaśpi. Jednak pomimo trudnych warunków materialnych uczył się bardzo dobrze. W szczególny sposób wyróżniał się w religii i matematyce. Podczas wakacji pomagał swoim rodzicom w pracy. Wówczas także miał okazję przyglądać się ciężkiej doli ludzi na służbie. Maturę zdał z wyróżnieniem, toteż w roku 1845 rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne na Uniwersytecie Wrocławskim. Podczas studiów również borykał się z biedą. Mieszkał w nie opalanej izbie. Na niejedno brakowało mu pieniędzy.
W 1848 roku Jan Schneider znalazł się w alumnacie, gdzie z wielką gorliwością przygotowywał się do święceń kapłańskich. Otrzymał je 1 lipca 1849 roku. Już następnego dnia odprawił swoją pierwszą Mszę św. Było to w święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Całym sercem, przepełnionym wdzięcznością za dar powołania kapłańskiego, z radością śpiewał "Magnificat".
Ks. Jan Schneider najpierw był wikarym w Wiązowie, gdzie znajdowała się fabryka cygar, w której zatrudniano dziewczęta. Widział, że młode pracownice narażone są na stałe niebezpieczeństwo moralnego zepsucia. Ks. Jan, otaczając je szczególną troską i opieką, nauczał prawd wiary i poszanowania dziewczęcej godności.
Po dwóch latach pracy duszpasterskiej w Wiązowie został przeniesiony do Wrocławia, gdzie najpierw był wikarym przy kościele Najświętszej Maryi Panny na Piasku, a następnie proboszczem parafii Św. Macieja.
We Wrocławiu założył Fundację Najświętszej Maryi Panny dla dziewcząt służących i Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej. Jako kapłan odznaczał się wielką pobożnością. W sposób szczególny czcił Matkę Bożą. Dbał o życie sakramentalne powierzonych sobie dusz. Z natury był skromny i małomówny. Unikał zebrań towarzyskich. Z gorliwością i poświęceniem służył swoim penitentom w konfesjonale. Otaczał opieką duszpasterską ludzi chorych i kalekich. Nie szczędził także swoich sił troszcząc się o parafię, Zakład Najświętszej Maryi Panny i nowe Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej.
Zmarł 7 grudnia 1876 roku w wieku 52 lat, w wigilię święta Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
16 maja 2001 roku został otwarty Proces Beatyfikacyjny Ks. Jana Schneidera.
s. M. Estera Banik
Opowiadanie
Przebiegła myszka
Myszka, która przygotowywała się do wyjścia ze swojej norki, zauważyła kota, czyhającego na zewnątrz. Cofnęła się więc szybko i zaprosiła przyjaciela na wspólną wyprawę do pewnego worka zbożowego.
- Poszłabym nawet sama – powiedziała - ale nie mogę odmówić sobie przyjemności przebywania w tak miłym towarzystwie.
- Świetnie - odrzekł przyjaciel - pójdę z tobą. Prowadź!
- Ja? - zawołała zdziwiona myszka. - Ja mam iść przed tak sławną i znaną myszką, jaką ty jesteś? Nigdy! Pójdę za waszmością.
Mile połechtany tak wielkim szacunkiem, przyjaciel wyszedł pierwszy z norki i został złapany przez kota, który szybko oddalił się ze swą zdobyczą. Druga myszka wyszła już bezpiecznie…
Z nauczania pasterzy diecezji opolskiej
Gościnność słusznie kojarzy nam się z pojęciem domu. Gościnny dom tworzą ludzie, którzy nie tylko go zamieszkują, ale wzajemnie się kochają: żona i mąż, matka i ojciec, rodzice i dzieci, dziadkowie i wnuki. Miłość to pierwszy owoc działania Ducha Świętego. Wraz z nią owocują w nas radość i pokój, cierpliwość i uprzejmość, dobroć i wierność, łagodność i opanowanie. Podobnie u źródła gościnności jest wzajemna miłość domowników. Im więcej tej miłości w nas na co dzień, tym bardziej rodzina staje się gościnnym mieszkaniem dobroci i pokoju. W takiej rodzinie dojrzewa wyobraźnia gościnności i owartość serca. Wówczas sprawdza się powiedzenie: Gość w dom, Bóg w dom.
bp Rudolf Pierskała