Telefon: +32 410 64 19    E-mail: pm05@poczta.onet.pl

I Niedziela Adwentu - 27 listopada 2022 r.

Refleksja

A może po postu pomilczeć? Odrzucić złe słowa, złe gesty, złe myśli? Bo przychodzi do nas i nastaje w nas taki czas, kiedy zaczynamy odczuwać te wszystkie złe sprawy, a krótkie dni i chłód potęgują nasze doznania. Szukamy instynktownie czegoś, co by nas pobudziło, co pozwoliłoby nam być pełnymi werwy i gotowymi do działania, a zarazem radosnymi. Czegoś, co mogłoby nas odnowić i zaszczepić w nas nadzieję i siłę. Nie chodzi tu jednak ani o depresję jesienną, ani o chandrę.

Adwent to radosny czas oczekiwania na dzień Bożego Narodzenia. Tylko Bóg wie dokładnie, ile jeszcze pozostało przed nami Adwentów. Czy każdy z dotychczas przeżytych stał się dla nas zaczynem nowego życia, zaowocował wzrostem wiary, nadziei, miłości? Na to pytanie każdy musi sam sobie odpowiedzieć. Dlatego dobrze by było usiąść i pomilczeć, przeanalizować wszystko, co wokół nas się dzieje i zastanowić się nad naszym dalszym bytem. I niezależnie od tego, jak odpowiedź będzie brzmiała, wszyscy przecież chcemy otrzymać kolejną szansę dobrego przeżycia Adwentu.

Prorok Izajasz mówi nam: „Tyś, Panie, naszym Ojcem, "Odkupiciel nasz" to Twoje imię odwieczne. … Panie, Tyś naszym Ojcem. Myśmy gliną, a Ty naszym twórcą. Dziełem rąk Twoich jesteśmy my wszyscy.” (Iz 63,16c;64,7). Skoro mamy Odkupiciela, którego przyjście będziemy świętować za cztery tygodnie, to powinniśmy wykorzystać czas oczekiwania na przygotowanie.

W tym właśnie przygotowaniu wspomaga nas Słowo wysłuchiwane podczas liturgii Słowa przez cały czas Adwentu. Od nas zależy, co zapamiętamy i co wprowadzimy w czyn. To przecież do nas św. Paweł mówi: „Bogu mojemu dziękuję wciąż za was, za łaskę daną wam w Chrystusie Jezusie. W Nim to bowiem zostaliście wzbogaceni we wszystko: we wszelkie słowo i wszelkie poznanie, bo świadectwo Chrystusowe utrwaliło się w was, tak iż nie brakuje wam żadnego daru łaski, gdy oczekujecie objawienia się Pana naszego Jezusa Chrystusa.” (1 Kor 1,4-7). Wzbogaceni jesteśmy we wszystko, ale musimy popracować nad sobą, by łaska wydała widoczne owoce.

Dlatego też w Ewangelii na dzisiejszy dzień słyszymy o potrzebie czujności, o potrzebie czuwania, co jednocześnie rozumiane powinno być jako gotowość na Paruzję. Ewangeliczne słowa o czuwaniu trafiają w samo sedno problemu przygotowania. Słysząc o potrzebie czujności, o potrzebie czuwania, powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że słowa te dotyczą naszej gotowości na ponowne przyjście Pana, na Paruzję. „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących.” (Mk 13,35-36).  Mamy być gotowi zawsze i w każdej chwili, abyśmy na polecenie „Czuwajcie” mogli odpowiedzieć zgodnie z prawdą: czuwamy, jesteśmy gotowi. Jednak nasza odpowiedź będzie prawdziwa dopiero wtedy, gdy zrozumiemy, że gotowość nie powinna wypływać z poczucia obowiązku, lecz przede wszystkim z miłości, nadziei, tęsknoty, oczekiwania. Musimy sobie sami odpowiedzieć na pytanie: czy jesteśmy gotowi pomilczeć na ten temat?

Piotr Blachowski


Złota myśl tygodnia

Apel Jezusa: „czuwajcie i bądźcie gotowi” niech nas zmotywuje do niesienia pomocy, zwłaszcza tym, którzy są w największej potrzebie egzystencjalnej.

bp Andrzej Czaja


Na wesoło

W liceum na lekcji języka polskiego uczniowie piszą wypracowanie, które ma zawierać wątek religijny, wątek historyczny, wątek miłosny oraz wątek sensacyjny. Wszyscy uczniowie piszą już prawie godzinę, tylko Jasiu rozsiadł się wygodnie i patrzy w sufit.

- Jasiu, dlaczego nie piszesz? – pyta nauczycielka.

- Ja już napisałem – odpowiada z dumą Jasiu.

- To niemożliwe – dziwi się nauczycielka – przeczytaj wszystkim na głos co napisałeś.

- „Mój Boże (wątek religijny) – rzekła hrabina (wątek historyczny) zakochałam się (wątek miłosny), ale nie wiem na jak długo (wątek sensacyjny).


Święci patronowie

Św. Saturnin

Saturnin był biskupem Tuluzy. O jego życiu i męczeńskiej śmierci dowiadujemy się z przekazu, napisanego w sto lat później - a więc dokument to wiarygodny. Każde niemal starożytne miasto w Europie południowej chlubi się, że chrześcijaństwo wprowadził do niego któryś z Apostołów albo przynajmniej któryś z jego uczniów; że ci uczniowie apostolscy byli pierwszymi biskupami tych miast. Podobnie też wspomniany dokument męczeństwa św. Saturnina nazywa go uczniem Apostołów. Nie było w tym świadomego kłamstwa, ale jedynie brak orientacji w chronologii. Saturnin był bowiem biskupem Tuluzy w 200 lat po Apostołach, a w 100 po ich najdalszych uczniach.

Nie wiemy nic o latach pasterzowania Świętego w tym mieście, wówczas jeszcze pogańskim. Dokument informuje nas jedynie, że kiedy wybuchło prześladowanie za cesarza Decjusza, poganie wywlekli biskupa na szczyt ratusza i zrzucili go na dół. Padając na bruk, roztrzaskał sobie głowę, tak że wyprysnął z niej mózg. Działo się to w 250 roku. Już w wieku V na miejscu męczeństwa św. Saturnina był wystawiony ku jego czci kościół. Zburzyli go Saraceni w roku 721, ale w roku 1060 Tuluza wystawiła, ku czci swojego głównego patrona, potężną, pięcionawową świątynię. Jego relikwie znajdują się obecnie w katedrze w głównym ołtarzu, pod ozdobnym baldachimem. Jego żywot napisał św. Grzegorz z Tours (+ 594). We Francji św. Saturnin miał swoje kościoły i kaplice. Był czczony jako patron od bólu i od chorób głowy.


Opowiadanie

Łódź

Któregoś wieczoru dwaj turyści, którzy przebywali na kempingu nad brzegiem jeziora, postanowili przepłynąć łodzią jezioro, aby napić się czegoś w barze znajdującym się po drugiej stronie.

Zatrzymali się tam do późnej nocy, opróżniając całą serię butelek.

Gdy wyszli z baru, zataczali się nieco, ale udało im się zająć miejsca w łodzi.

Zaczęli wiosłować krzepko. Spoceni i zasapani przez dwie godziny wytężali siły. Wreszcie jeden z nich powiedział:

- Nie sądzisz, że o tej porze już dawno powinniśmy dobić do drugiego brzegu?

- Z pewnością! - odpowiedział drugi. - Może nie wiosłowaliśmy odpowiednio mocno.

Podwoili więc wysiłki i jeszcze przez godzinę wiosłowali zapamiętale. Gdy nastał świt, zdumieni stwierdzili, że znajdują się ciągle w tym samym miejscu.

Zapomnieli odczepić mocną linę, którą przywiązali swą łódź do pomostu.

Iluż ludzi krąży w kółko i miota się całymi dniami bez efektu, ponieważ do końca nie uwolnili się od więzów i uciążliwych przyzwyczajeń.


Wierzę w Kościół – katechezy cz. 1.

Katechezom o Kościele, które dziś rozpoczynamy nadałem tytuł: Wierzę w Kościół. Jako chrześcijanie, takie wyznanie wiary składamy bardzo często wobec Boga: „Wierzę w Kościół jeden, święty, powszechny i apostolski” – mówimy zawsze w Dzień Pański. Zatem postawmy sobie najpierw pytanie: dlaczego Kościół jest przedmiotem wiary chrześcijanina i co to znaczy wierzyć w Kościół? W drugiej części katechezy będę się też starał odpowiedzieć na pytanie: po co Kościół i w czym jego wartość? To pytanie stale do nas wraca i domaga się jasnej odpowiedzi. Od tej kwestii ojcowie Soboru Watykańskiego II rozpoczęli swój wykład nauki o Kościele. W punkcie wyjścia nie interesowali się tym, jak Kościół powstał, w czym tkwi jego istota i jaka jest jego struktura, ale poszukiwali odpowiedzi na pytanie: po co Kościół i w czym jego wartość? Najpierw jednak ustalmy, dlaczego trzeba wierzyć w Kościół i co to znaczy? Zatem tytuł katechezy brzmi: „Wiara w Kościół. Sens i wartość Kościoła”.

Zasadność wierzenia w Kościół wynika, jak mówi teologia, z jego misteryjnego charakteru – z  faktu, że nie jest rzeczywistością z tego świata. Kościół jest Bożą, choć i zarazem bosko-ludzką tajemnicą, analogicznie jak Wcielenie i Pascha Chrystusa (por. KK 8). Dlatego nie sposób ogarnąć go rozumem – potrzeba aktu wiary. Rzeczywistość Kościoła wykracza poza nasze naturalne możliwości poznawcze, ale nie jesteśmy bezsilni, ponieważ rzeczywistość Kościoła jako tajemnica została nam objawiona przez samego Boga. Mamy bardzo konkretne Boże pouczenie i naukę rozwijaną przez wieki. Ta nauka o Kościele, zwana eklezjologią, stale się rozwija, w oparciu o objawioną nam o Kościele prawdę Bożą, którą przyjmujemy rozumem oświeconym wiarą.

Wiara w Kościół – czym jest? Jest zupełnie innej natury aniżeli wiara w Boga (Credo in Deum). Trzeba być tego świadomym, „by nie mieszać Boga i Jego dzieł” (KKK 750). Trzeba rozróżniać Boga i Jego dzieła. Można powiedzieć, że o ile wiara w Boga oznacza zawierzenie Bogu, zdanie się na Niego, o tyle wiara w Kościół jest konkretyzacją wiary w Boga, jest wyznawaniem Boga działającego w historii, Boga bliskiego ludziom. Wiara w Kościół to jest właściwie wiara w Boga Emmanuela, Boga z nami, który angażuje się w nasze ziemskie życie. Wierzyć w Kościół to wierzyć w takiego Boga, który nie zasiada tylko na wysokim niebie, ale urzeczywistnia społeczność z ludzkich osób – społeczność, która stanowi świątynię duchową, budowaną przez Boga z nas jako żywych kamieni. Wierzyć w Kościół to znaczy wierzyć w Boga aktywnego w historii, Boga bliskiego ludziom, który angażuje się w nasze życie, by dać nam na zawsze swoje życie.

bp Andrzej Czaja

wvm7x_