Telefon: +32 410 64 19    E-mail: pm05@poczta.onet.pl

Refleksja

„Jest czas czekania i związanych z nim nadziei. (...) Adwent jest czasem posiewu słowa nadziei i otwierania się na Tego Kogo ono zwiastuje. (…) W Nim streszczają się wszystkie Boże obietnice dane ludziom”. Fragment rozważań ks. prof. Andrzeja Rojewskiego, liturgisty, doskonale wprowadza nas w myśl dzisiejszej liturgii. Spójrzmy najpierw na drugie czytanie. Św. Jakub zachęca w nim do cierpliwego trwania w oczekiwaniu na przyjście Chrystusa: „Bądźcie cierpliwi i umacniajcie wasze serca, bo przyjście Pana jest już bliskie”. Za przykład wytrwałości i cierpliwości winni nam służyć prorocy, którzy przemawiali w imię Pańskie. Jednym z proroków był Jan Chrzciciel, który został posłany, by przygotować drogę Panu. On nam przypomina, że w Osobie Jezusa wypełniają się obietnice mesjańskie z Księgi proroka Izajasza. Wskazuje, że Chrystus nie jest jakimś wieszczem grającym na ludzkich uczuciach i pragnącym sławy. Tym, którzy zwracają się do Niego z wiarą, udziela tego, o co proszą. Przyszedł na ziemię, by wyzwolić ludzi od największej niewoli, jaką jest grzech. Proroctwa Starego Testamentu wskazują, że tylko Jezus jest jedynym Zbawicielem, jedyną szansą ocalenia świata. Czy ja rzeczywiście w to wierzę? Cuda, które u jednych budziły podziw, były przecież dla innych zgorszeniem. Te cuda określały osobę Jezusa i świadczyły, że czasy mesjańskie już nadeszły.

Jaka więc powinna być nasza postawa? Każdy z nas może być na swój sposób dla innych Janem Chrzcicielem. Rodzice dla dzieci, nauczyciele dla wychowanków, dziennikarze dla czytelników. Często próbujemy szukać innych niż Jezus wybawicieli. Szukamy wypełnienia własnych proroctw, sięgając po horoskopy w poczytnych magazynach ilustrowanych, korzystamy ze "współczesnych" proroków, za których uważamy wróżki, astrologów. Karty tarota, wahadełka, ustawienia gwiazd i innych ciał niebieskich mają nam zapewnić znajomość przyszłości? Są to szklane radości, które błyszczą przez moment, ale niosą ze sobą udrękę. I zapominamy, kto tak naprawdę jest tym, który pomaga nam rozwiązywać życiowe problemy, obdarza nas wolnością i radością życia. Jakże więc łatwo przychodzi nam wzmacniać się prostymi receptami osiągnięcia szybkiego sukcesu. I tak, z jednej strony dajemy Panu Bogu świeczkę, z drugiej zaś diabłu ogarek.

Są ludzie, którzy sami zasypali sobie drogę Adwentu, albo wykopali przepaść między sobą a Bogiem, albo też zeszli z tej drogi na bezdroża. Teraz jest stosowny czas, aby usunąć na swojej drodze do Boga istniejące przeszkody. Trzeba tylko zdobyć się na wysiłek i silną wolę.

Przygotowujemy się do pamiątki Jego pierwszego przyjścia na świat jako Boga-Człowieka. Prostujmy zatem drogi naszego codziennego życia, zasypując przepaści egoizmu, niechęci i nienawiści do innych, zaniedbań w małżeństwie i rodzinie. Głośmy Ewangelię, radosne orędzie dobrej nowiny o zbawieniu. Promieniujmy dobrym przykładem chrześcijańskiego życia, byśmy byli – jak św. Jan Chrzciciel i inni prorocy – żywymi znakami obecności Boga w świecie.

ks. Leszek Smoliński


Złota myśl tygodnia

Kto wierzy w Kościół Chrystusowy, ten także wierzy temu Kościołowi i darzy go szacunkiem i miłością.

bp Andrzej Czaja


Na wesoło

W sklepie z meblami:

- Dzień dobry, czy to dział zwrotów?

- Tak. Co chciałby pan zwrócić?

- To.

- A co to jest?

- Sam nie wiem… jak próbowałem to poskładać, to czasem przypominało kanapę, czasem szafę, a raz nawet łapało białoruską telewizję.


Święci patronowie

Święta Odylia

Odylia była córką alzackiego księcia, Adalryka. Miała urodzić się niewidomą. Dlatego ojciec wyrzekł się jej. Powierzył ją pod opiekę pewnej kobiecie, a potem oddał ją do opactwa w Balma. Legenda podaje, że kiedy Odylia jako dziewczę otrzymała chrzest, miała odzyskać wzrok. Chrztu udzielił jej biskup św. Erard. Wtedy ojciec przyjął córkę do swojego zamku. Przybyła tam wraz ze swoim bratem, Hugonem. Ojciec na jej prośbę ufundował opactwo, jak sama nazwa wskazuje, na wysokim wzgórzu, w Hohenbourgu (680), w pobliżu Strasburga, gdzie Odylia została pierwszą opatką. Według podania, miała ufundować drugie opactwo żeńskie w Niedermünster. Po świątobliwym życiu pożegnała ziemię dla nieba 13 grudnia ok. 720 roku.

Odylia została pochowana w Hohenbourgu, w kościele św. Jana. O jej kaplicy w tymże kościele i grobie wspomina papież, św. Leon IX, w 1050 roku. Część jej relikwii została rozdzielona po różnych kościołach. Cesarz Karol IV w 1353 roku otrzymał relikwię jej ramienia i umieścił ją w Pradze; w Corbie doznawała czci relikwia jej czaszki, która obecnie znajduje się we Fricamps. W roku 1795, w czasie rewolucji francuskiej, grobowiec Świętej został sprofanowany i zniszczony, ale relikwie na szczęście ocalały.

Już w wieku IX spotkamy imię św. Otylii w litanii Kościoła ratyzbońskiego, zaś od wieku X - również we Frisingen i w Utrechcie. W S. Galio obchodzono co roku jej pamiątkę od wieku XII. W Strasburgu doroczna jej pamiątka bywa obchodzona jako uroczystość. Pod opieką św. Otylii powstała w roku 1884 kongregacja benedyktynów misjonarzy. Święta ma na Zachodzie również swoje sanktuaria. Najgłośniejsze z nich jest w Mont-Sainte-Odile, gdzie podążają liczne pielgrzymki. Kult św. Otylii rozpowszechnił się w Alzacji, w Bawarii, w niektórych okręgach Szwajcarii, Francji i w Czechach. Święta była czczona jako patronka od chorób oczu i od bólu głowy.


Opowiadanie

Dlaczego się boicie?

Żyła sobie bardzo szczęśliwa rodzina, która miała malutki domek na peryferiach. Ale pewnej nocy w ich kuchni wybuchł straszny pożar.

Kiedy płomienie rozprzestrzeniły się, rodzice wraz z dziećmi wybiegli na zewnątrz. Jednak w pewnym momencie spostrzegli z przerażeniem, że brakowało wśród nich najmłodszego, pięcioletniego chłopca. W momencie, w którym wychodzili, przeraził się trzasku ognia i dławiącego dymu, i ukrył się na strychu.

Co robić? Ojciec i matka spoglądali na siebie zrozpaczeni, dwie siostrzyczki zaczęły krzyczeć.

Rzucić się w ten żywioł było prawie niemożliwe... Tymczasem strażacy spóźniali się.

W pewnej chwili zobaczyli otwierające się na górze okienko strychu, w którym pojawił się krzyczący chłopiec:

- Tata! Tata!

Ojciec podbiegł i zawołał:

- Skacz w dół!

Chłopiec widząc pod sobą tylko czarny dym i ogień, a słysząc jedynie głos, odpowiedział:

- Tatusiu, ja cię nie widzę...

Ale ja ciebie widzę, to wystarczy. Skacz w dół! Krzyczał ojciec.

Chłopiec rzucił się w przestrzeń i opadł cały, i zdrowy w silne ramiona ojca, który pewnie pochwycił go w locie.


Wierzę w Kościół – katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 3.

Niestety, mamy dziś coraz większe problemy z przyjęciem tego, co Kościół do wierzenia podaje (co zwiastuje i czego wymaga). W moim przekonaniu dzieje się tak dlatego, że szwankuje nasza wiara w Kościół i nasza wiara Kościołowi. Wiara w Kościół, czyli w zaangażowanie Boga w naszą ludzką, ziemską rzeczywistość niedomaga dziś przede wszystkim dlatego, że trawi nas deizm. Kardynał Kasper już na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych pisał, że współczesny chrześcijanin jest bardziej deistą, aniżeli człowiekiem, który żyje obecnością Pana na tej ziemi, pośród nas. Deista to człowiek, który żyje jakby Boga nie było. Rodzi to przekonanie, że musi sam o wszystko zadbać, aby kiedyś Boga oglądać. W skrajnym wydaniu prowadzi to chrześcijanina do postawy Bóg – tak, Kościół – nie.

Problemem jest także wiara Kościołowi. Niedowierzamy Kościołowi z pewnością dlatego, że są w nim gorszące sprawy. Zasadniczy powód to jednak coraz powszechniejsze podważanie Bożego autorytetu: podejrzliwość wobec Boga i lekceważenie Bożego objawienia (m.in. w formie stawiania wyżej objawień prywatnych).

bp Andrzej Czaja

wvm7x_