Refleksja
W Dzisiejsza Ewangelia mówi o tym, jak Jezus posłał swoich uczniów do miejscowości, do których sam zamierzał pójść. Słyszeliśmy słowa Chrystusa: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”. Zazwyczaj słowa te odnosimy do „urzędowych” świadków: księży, zakonników, sióstr zakonnych, czy katechetów świeckich. Warto jednak zauważyć, że Jezus kieruje te słowa nie do ścisłego grona dwunastu apostołów, ale wyznacza jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch uczniów.
Głoszenie Dobrej Nowiny nie jest zarezerwowane wyłącznie dla wybranych. Każdy uczeń Jezusa ma o Nim świadczyć, aby inni uwierzyli. Nie można znać Jezusa i o Nim nie mówić. Nie można być ochrzczonym i żyć tak, jakby to nie miało wpływu na nasze życie. Mamy dzielić się swoją wiarą. II Polski Synod Plenarny określa powołanie osób świeckich jako posłanie przez Boga do świata, „aby nadawać światu ewangeliczny smak, przemieniać i uświęcać świat od wewnątrz, na sposób zaczynu, oświetlać wszelkie drogi, po których kroczą, światłem wiary, nadziei i miłości”. Każdy podczas chrztu otrzymuje zapaloną od paschału - symbolu Jezusa Chrystusa - świecę. Jej płomień symbolizuje światło wiary. Najpierw mieli o nią dbać nasi rodzice i chrzestni; potem już my sami mamy iść i zapalać światłem naszej wiary wiarę innych. Wiara umacnia się, gdy jest przekazywana. W sakramencie bierzmowania otrzymaliśmy moc Ducha Świętego uzdalniającą nas do dawania świadectwa. Pozwólmy więc prowadzić się Duchowi Bożemu. Słuchając słów Jezusa, że „żniwo wielkie, ale robotników mało” nie mogę nie spytać, co ja robię, by stać się jednym z tych robotników.
Największą trudnością w głoszeniu naszej wiary jest nieumiejętność mówienia o sprawach wiary. Brakuje nam solidnego przygotowania, pogłębionej wiedzy o wierze, systematycznej edukacji, zrozumienia trudnego niekiedy słownictwa. Zdajemy sobie sprawę, że po dzisiejszej homilii nie wyruszą na ulice naszej parafii zastępy wysłanników Pana Jezusa. Może jednak pozostanie w nas zachęta do tego, aby bliżej zapoznać się z treściami wiary, sięgnąć po Pismo Święte lub książkę z przemówieniami papieża.
Warto zauważyć, jak wielka była radość i satysfakcja, jaką odczuwali wysłannicy Jezusa: „Złe duchy nam się poddają, możemy stąpać po wężach i skorpionach i nic nam nie grozi”. „Cudowne” życie to nie takie, które jest wypełnione cudami i cudownościami, ale to życie dobre, życie piękne, które sprawia, że nasze imiona „zapisane są w niebie”. Również nie są najważniejsze sukcesy, ale trud, który podejmujemy dla królestwa Bożego. Istotnym zadaniem wysłanników było uzdrawianie chorych, troska o nich i opieka nad nimi. Wszelkie nasze posługi dla osób chorych i potrzebujących, nawet te jednorazowe i krótkotrwałe, mogą być w oczach Boga i ludzi głoszeniem Bożego królestwa.
Uczestniczymy we Mszy św., słuchamy Jezusa, który przemawia do nas w swoim słowie. Za chwilę przyjmiemy Go, bo przyjdzie do nas w Komunii. On jednak chce dotrzeć do każdego człowieka, do naszych bliskich, znajomych. Chce, żebyśmy Go im zanieśli. Bo bliskość Boga to przede wszystkim bliskość ludzi.
ks Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
Bóg jest miłosierny i wspaniałomyślny ponad wszelkie pojęcia i nagradza przeobficie już samą decyzję oddania się Jemu.
św. Edyta Stein
Patron tygodnia – 6 lipca
Święta Dominika, dziewica i męczennica
Święta Dominika (czczona także pod imionami Cyriaka, Kiriaka, Kyriaka - od grec. Kyriake, "należąca do Pana") pochodziła z Nikomedii w Azji Mniejszej. Żyła w III w. za panowania cesarza Dioklecjana i jego zięcia Maksymiana, prześladowców chrześcijan. Jej rodzice, Doroteusz i Euzebia, Grecy, byli pobożnymi i bogatymi, lecz bezdzietnymi chrześcijanami. Nie ustawali oni w modlitwie i otrzymali od Boga dziecko. Dziewczynka urodziła się w niedzielę (Dzień Pański, po grecku Kyriake), toteż nadano jej imię Kiriaka - dopiero później, na Zachodzie, "przetłumaczono" jej imię na łacińskie Dominica.
Od dzieciństwa Dominika poświęciła swoje życie Bogu, powstrzymując się od bycia nieposłuszną. Ponieważ była piękna na ciele i duszy, wielu zalotników zaczęło ubiegać się o jej rękę, jednak ona wszystkim odmawiała, mówiąc, że jest zaręczona z Chrystusem i że nie pragnie niczego więcej niż umrzeć jako dziewica. Sędzia Nikomedii także chciał zaręczyć ją ze swoim synem, szczególnie że pochodziła z zamożnej rodziny. Gdy Dominika odmówiła, wydał ją i jej rodziców Dioklecjanowi jako chrześcijan, którzy byli przez niego prześladowani.
Cesarz rozkazał torturować rodziców Dominiki. Doroteusz był chłostany, póki żołnierz nie zmęczył się tak, że nie był zdolny kontynuować chłosty. Kiedy rodzice Dominiki nie wyrzekli się swojej wiary, Dioklecjan skazał ich na wygnanie do Melitene (położonego między Kapadocją i Armenią), gdzie zmarli, wycierpiawszy wiele dla Chrystusa. Dominikę natomiast cesarz wysłał na przesłuchanie do Maksymiana, aby ten poddał ją próbom. Dziewczyna odmówiła wyparcia się wiary, torturowano ją więc w każdy możliwy sposób, m.in. poprzez biczowanie. Jednak jej wiara była niezłomna.
Pewnej nocy, kiedy leżała w więzieniu, Bóg do niej przemówił: "Nie bój się tortur, Dominiko. Moja łaska jest z tobą". Dzięki temu Dominika przetrwała wiele strasznych prób. Ostatecznie Maksymian odesłał ją do Hilariona, eparchy (odpowiednik biskupa w Kościele wschodnim) Bitynii, do Chalcedonu.
Jedną z kolejnych tortur było powieszenie Dominiki za włosy na kilka godzin, podczas gdy żołnierze przypalali jej ciało pochodniami. Potem wtrącono ją do celi. W nocy ukazał się jej Chrystus i uzdrowił ją. Widząc cuda ratujące Dominikę, wielu pogan nawróciło się. Wszyscy jednak zostali ścięci.
Następnie młoda kobieta była torturowana przez Apoloniusza, następcę Hilariona. Kiedy została wrzucona w ogień, płomienie gasły. Gdy została rzucona na pożarcie dzikim bestiom, te stawały się potulne i delikatne. Wtedy Apoloniusz skazał ją na ścięcie. Podczas kilku minut darowanych jej na modlitwę prosiła Boga o przyjęcie jej duszy oraz o miłosierdzie i opiekę dla tych, którzy uczczą jej męczeństwo. Po modlitwie oddała duszę Bogu, zanim ostrze miecza spadło na nią.
Zmarła w 289 r. w Chalcedonie, mając 21 lat. Ośrodek jej kultu powstał w Tropea w Kalabrii na południu Włoch.
Opowiadanie
Na zewnątrz i wewnątrz
Pewnej mamie w czasie podróży nieustannie przeszkadzało wiercące się dziecko.
- Teraz już usiądź!
Wydawało się jednak, ze dziecko nie słyszy jej rozkazu. Nadal stawało na siedzeniu, by patrzeć przez okno. Zdenerwowana matka wzięła dziecko i posadziła je obok siebie.
Dziecko spojrzało na nią i dumnie powiedziało:
- Na zewnątrz siedzę ale wewnątrz stoję. To, co mamy wewnątrz liczy się o wiele bardziej od tego, co na zewnątrz.
Wierzę w Kościół – katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 136.
Podobieństwo rodziny chrześcijańskiej do Kościoła wyraża się też i w tym, że przez sakramentalne związanie, a także z racji przyjęcia potomstwa, które dokonuje się z woli Boga, jest ona zawsze zebrana w imię Chrystusa. Mówili o tym wyraźnie Ojcowie Kościoła. W II wieku Klemens Aleksandryjski w komentarzu do słów Jezusa: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20), sugerował, by w owych dwóch, o których Jezus mówi, widzieć małżeństwo, „bo przecież kobieta połączona została z mężczyzną z woli Bożej”, a w owych trzech widzieć trojga: mężczyznę, kobietę i dziecko. „Jest wszak Bóg poprzez Syna razem z tymi, którzy się rozsądnie żenią i płodzą dzieci w małżeństwie” (Kobierzec III: X, 68, 1).
To wszystko wyjaśnia, dlaczego od samego początku mówiono i dlaczego dziś mówi się na przemian o Kościele jako „rodzinie Bożej w świecie” i o rodzinie jako „Kościele domowym”. W ten sposób naucza m.in. papież Benedykt XVI[1], bynajmniej nie tylko dlatego, że Kościół ma w sobie cechy rodzinności, a rodzina cechy kościelności. Związek rodziny i Kościoła jest o wiele bardziej doniosły. Chodzi o to, że początkowy związek oblubieńczy mężczyzny i niewiasty, zniszczony wskutek grzechu pierworodnego, znajduje swe spełnienie w oblubieńczym związku Chrystusa i Kościoła, a zanurzeni w tym związku miłości mężczyzna i niewiasta stanowią zaczyn owocowania miłości w świecie.
bp Andrzej Czaja
[1] Por. A. Czaja, Duch Święty a rodzina Boża w świecie w interpretacji Benedykta XVI, „Roczniki Teologiczne KUL” 53(2006) z. 2, s. 13–26.