Refleksja
Znamy dobrze powiedzenie, że pieniądze szczęścia nie dają. Czy tak jest rzeczywiście? Nieraz bywa, że pieniądze służą pomnażaniu naszego dobra. Ale zdarza się, że to my służymy pieniądzom, a nie bliźnim, tworząc z pieniędzy bożka, klękając przed nagromadzonymi złotówkami, dolarami czy euro. Można w tym miejscu postawić pytanie: jaki jest związek pieniędzy z dzisiejszym słowem Bożym?
Samarytanin udzielił tylko doraźnej pomocy poszkodowanemu podróżnemu. Trzeba było opatrzyć jego rany, przetransportować do gospody. Jednak obowiązki wzywały Samarytanina do wyruszenia w dalszą drogę. Nie mógł się więc dłużej zająć chorym. Jego wrażliwość nie pozwalała jednak zostawić podróżnego bez opieki. Samarytanin dobrze wiedział, że na ludzką bezinteresowność nie ma co liczyć. A skoro brakuje ludzi o dobrym sercu, to na pewno znajdą się tacy, którzy zajmą się nim za pieniądze, nie z miłości, lecz z obowiązku.
Pieniądze chrześcijanina winny zawsze służyć dobru. Ich wykorzystanie świadczy o mądrości właściciela. Nie każdego przecież stać na to, by wziąć udział w akcji charytatywnej, choćby pielęgnowaniu chorego. Do tego często potrzebne jest odpowiednie przygotowanie. Każdy jednak może, pracując w swoim zawodzie, zdobyć pieniądze i przekazać je innym, którzy potrafią zająć się kalekimi, niedorozwiniętymi, chorymi, ludźmi w podeszłym wieku, biednymi. Takie przeznaczenie uczciwie zarobionych pieniędzy dla dobra innych stanowi autentyczny gest miłości bliźniego.
Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie skłania nas także do refleksji nad tym, w jaki sposób wygląda nasza miłość bliźniego, także w odniesieniu do korzystania z pieniędzy. Na co warto byłoby zwrócić naszą uwagę?
O posiadaniu każdej naszej złotówki winny decydować mądrość i roztropność w gromadzeniu i wydawaniu. Nasz wzrok często zatrzymuje się na portfelu i nie pozwala zobaczyć człowieka przez pryzmat miłości, ale posiadanej przez niego gotówki. Stąd człowiek pozbawiony niezbędnych do godnego życia dóbr bywa postrzegany jako ktoś gorszy, a nawet nieszczęśliwy.
Ważna jest również umiejętność dostrzeżenia potrzeb innych i podzielenia się. Szczęśliwym nie jest wcale ten, kto dużo posiada, ale ten, kto potrafi się podzielić z innymi. Jedna z emerytek, która – pomimo bardzo niskich świadczeń – dwa razy do roku wysyła ofiarę do sanktuarium maryjnego. Kiedyś powiedziała do swojego dorosłego już syna: pamiętaj, jak ja umrę, to żebyś nie zapomniał o wysyłaniu.
Zdarza się, że ktoś przetrzymuje sprawiedliwą zapłatę za pracę, a ktoś inny cierpi z tego powodu głód. Jest to zresztą jeden z grzechów wołających o pomstę do nieba. Można robić też nieuczciwe zakupy. W jednej z rodzin – ojciec dość dobrze zarabiał – matka udawała się ze swoimi małymi dziećmi do dużego sklepu, gdzie dzieci wybierały, co lepsze rzeczy z półek, dokonując konsumpcji na miejscu i bez płacenia. Potem jak gdyby nigdy nic – po sutym obiedzie – rodzinka wychodziła ze sklepu.
Ewangelia wzywa nas, abyśmy naśladowali postawę miłosiernego Samarytanina, a więc do dobrego wykorzystywania posiadanych przez nas środków. Nie tylko dla siebie, ale również w służbie innym.
ks Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
Bóg jest Prawdą. I kto szuka prawdy, ten szuka Boga, choćby o tym nie wiedział.
św. Edyta Stein
Patron tygodnia – 13 lipca
Joel, prorok
Joel był drugim z grona dwunastu proroków mniejszych. Na podstawie napisanej przez niego księgi, znajdującej się w kanonie Starego Testamentu, trudno określić czas jego działalności. Był prawdopodobnie Judejczykiem, bo szczególnie interesował się Świętym Miastem i jego okolicami, dobrze orientował się także w obrzędach ofiarnych.
W swojej księdze mówi o radościach, które znikły ze Świątyni, i o kapłanach, którzy spełniali w niej obrzędy zadośćuczynienia. Znał swoich poprzedników na urzędzie prorockim: Amosa, Ozeasza, Micheasza, Izajasza, Sofoniasza, Ezechiela i Abdiasza. Będąc dobrym obserwatorem przyrody, Joel umiał opisywać jej zjawiska. W biblijnej księdze opisał najpierw inwazję szarańczy, potem przeszedł do zapowiedzi przyszłości i wieścił dzień Jahwe. Sama księga powstała prawdopodobnie w czasach po Nehemiaszu, a przed przybyciem Aleksandra Wielkiego do Palestyny (332 r. przed Chrystusem).
W Martyrologium Rzymskim prorok widnieje razem z Ezdraszem pod dniem 13 lipca. Wprowadził go tam dowolnie Ado. Na Wschodzie wspominano go w okolicach 19 października. Św. Piotr Apostoł cytował go w pierwszej mowie (Dz 2, 16), za nim zaś poszedł chrześcijański poeta, który to samo uczynił w hymnie na Jutrznię w dniu Zesłania Ducha Świętego.
Opowiadanie
Znaczenie życia
Pewien profesor, kończąc kiedyś lekcję, zwrócił się do swoich studentów w następujący sposób, mówiąc:
- Czy są jakieś pytania?
Jeden ze studentów zapytał go wtedy:
- Tak, panie profesorze: proszę mi powiedzieć jaki jest sens życia?
Jego kolegów, którzy zmierzali w kierunku drzwi, ogarnął śmiech. Jednak profesor przyglądał się uważnie studentowi, chcąc zrozumieć czy pytanie zostało zadane poważnie czy jedynie dla żartu. Kiedy doszedł do wniosku, że student zadał mu je na serio, powiedział:
- Odpowiem panu.
Potem wyjął z kieszeni swoich spodni portfel, wydobył z niego małe lusterko wielkości dużej monety i po chwili namysłu powiedział:
- Kiedy wybuchła wojna, byłem jeszcze dzieckiem. Pewnego dnia znalazłem na ulicy roztrzaskane w drobiazg lusterko. Wziąłem wtedy ze sobą największy jego kawałek. To właśnie ten drobiazg. Zacząłem się nim bawić i byłem pełen radości, że mogę odbijać jego światło we wszystkich jego zakątkach, do których nigdy nie zaglądało słońce: w ciemnych głębokich dziurach, szczelinach i zakamarkach. Zachowałem sobie to małe lusterko. Kiedy stałem się dorosłym człowiekiem, zdałem sobie sprawę, że lusterko ma dla mnie jeszcze większe znaczenie niż poprzednio. Dzięki niemu zrozumiałem, że i moje życie może przekazywać światło. Ja też jestem fragmentem lustra, którego nie znam w całości. Poprzez wszystko to, kim jestem i co czynię, mogę przekazywać światło – światło prawdy, zrozumienia, świadomości, dobra, czułości – światłość, która powinna docierać do ciemnych zakątków ludzkiego serca, by móc zmienić choćby jego odrobinę. Być może dostrzegą to również inni i oni także zechcą czynić podobnie. W tym właśnie zauważam sens życia
Wierzę w Kościół – katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 137.
2. Specyfika kościelności rodziny chrześcijańskiej
Gdy w Konstytucji o Kościele Lumen gentium Ojcowie Soboru Watykańskiego II określają rodzinę „domowym niejako Kościołem” (nr 11), mają wyraźnie na myśli rodzinę, która wywodzi się z małżeństwa chrześcijańskiego, tzn. rodzinę chrześcijańską: „(…) w niej rodzą się nowi obywatele społeczności ludzkiej, którzy dzięki łasce Ducha Świętego stają się przez chrzest synami Bożymi, aby lud Boży trwał poprzez wieki”. Mówią więc o kościelności rodziny chrześcijańskiej w związku z tym, że umożliwia ona urzeczywistnianie się Kościoła, ale wprost nie utożsamiają rodziny z Kościołem Chrystusa.
Bł. Jan Paweł II, mówiąc o rodzinie, że jest niejako „Kościołem w miniaturze” (FC 49), zwraca uwagę na jej udział w kościelnej misji, że „(…) jest powołana do budowania Królestwa Bożego w dziejach, poprzez udział w życiu i posłannictwie Kościoła” (FC 49). Jako taka, rodzina jest swego rodzaju żywym odbiciem i historycznym ukazaniem tajemnicy Kościoła. Papież mówi o wzajemnym powiązaniu Kościoła i rodziny:
To nade wszystko Matka-Kościół rodzi, wychowuje, buduje rodzinę chrześcijańską, wypełniając wobec niej zbawczą misję otrzymaną od Pana. Głosząc słowo Boże, Kościół objawia rodzinie chrześcijańskiej jej prawdziwą tożsamość, to, czym ona jest i czym powinna być wedle zamysłu Pana; sprawując sakramenty, (…) wzbogaca i umacnia rodzinę chrześcijańską łaską Chrystusową (…); poprzez głoszenie z nową mocą nowego przykazania miłości, (…) pobudza i prowadzi rodzinę chrześcijańską do służby miłości (…)” (FC 49). Natomiast „(…) rodzina chrześcijańska – zdaniem bł. Jana Pawła II – jest do tego stopnia wpisana w tajemnicę Kościoła, że staje się na swój sposób, uczestnikiem zbawczego posłannictwa samego Kościoła: małżonkowie i rodzice chrześcijańscy, na mocy sakramentu «we właściwym sobie stanie i porządku życia mają własny dar wśród Ludu Bożego». Dlatego też nie tylko «otrzymują» miłość Chrystusa, stając się wspólnotą «zbawioną», ale są również powołani do «przekazywania» tej samej miłości Chrystusa, stając się w ten sposób wspólnotą «zbawiającą». Tak więc rodzina chrześcijańska, będąc owocem i znakiem nadprzyrodzonej płodności Kościoła, staje się symbolem, świadectwem i uczestnikiem macierzyństwa Kościoła” (FC 49).
bp Andrzej Czaja