Refleksja
W żywotach świętych mamy dużo przykładów, że Pan Bóg przemawiał do ludzi przez sny nie tylko w czasach biblijnych, ale także i później. Prorocze sny przewijają się także w biografiach świętych. Jeden z bardziej znanych dotyczy świętego Dominika, założyciela zakonu dominikanów. Brat Jordan z Saksonii, pierwszy po św. Dominiku generał zakonu, pisze, że kiedy założyciel dominikanów miał się urodzić, matka miała sen, że urodzi pochodnię, która rozpali cały świat. Podobnie proroczy sen miała matka Nicolo Paganiniego: ukazał jej się anioł, który oznajmił, że syn zdobędzie w przyszłości sławę najwybitniejszego skrzypka na świecie. Ojciec potraktował sen jako proroctwo i postanowił wysłać syna na lekcje gry na skrzypcach.
Dziś w Ewangelii, a więc najważniejszej kronice – opisującej dzieje naszego zbawienia – usłyszeliśmy też o śnie, który odmienił życie św. Józefa. Ewangelista Mateusz wspomina o zaślubinach Józefa z Maryją oraz o śnie Józefa i jego konsekwencjach. Józef był człowiekiem sprawiedliwym, tzn. prawdomównym, uczciwym, pracowitym i mądrym. Pełnił wolę Bożą, wyrażoną w przykazaniach i w ten sposób podobał się Bogu. Sytuacja, kiedy dowiedział się, że bogobojna, uczciwa panna, którą miał poślubić, spodziewa się dziecka, zaskoczyła go. Można przypuszczać, że Józef nie przypisywał Maryi winy, dlatego też nie zamierzał jej publicznie oskarżać. Kiedy jednak Józef podjął decyzję o „oddaleniu” Maryi, wówczas wkroczył Bóg, wysyłając z interwencją anioła. Józef został pouczony przez Anioła, że jego osoba jest włączona w Boże plany zbawienia. We śnie otrzymał wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Wiara Józefa była tak wielka, że zaufał. Właśnie sen, który jest znakiem tak omylnym, wybrał w przypadku Józefa Bóg, jako sposób objawienia swych planów.
I w życiu każdego z nas może być tak, że poprzez jakiś jeden konkretny znak Bóg będzie do nas docierał bardziej niż przez inne. Zatem trzeba otworzyć się na te znaki. Patrząc na ten fakt z perspektywy chrześcijanina XXI wieku wiemy, że Biblia jest ukończona i dotyczy wszystkiego, czego potrzebujemy, od teraz, aż do wieczności. To nie znaczy, że dzisiaj Bóg nie czyni cudów lub nawet nie mówi przez sny. Różnica polega na tym, że Bóg przez Biblię objawił sposób, w jaki postanowił postępować z rodzajem ludzkim aż do wieczności. Cokolwiek Bóg mówi, niezależnie czy jest to sen, wizja, „cichy wewnętrzny głos”, będzie się całkowicie zgadzało z tym, co już objawił w Słowie. Tak więc snom nie można nadawać większego autorytetu ponad ten, jaki posiada Pismo Święte. Jeśli nawet miałeś jakiś ważny, twoim zdaniem, sen i czujesz, że być może dał ci go Bóg, na modlitwie czytaj Pismo Święto i utwierdź się w przekonaniu, że sen pozostaje w zgodzie z tym, co ono mówi. Jeśli tak, rozważ na modlitwie, czego Bóg oczekuje od ciebie w odpowiedzi na twój sen.
Całe wydarzenie opisane w dzisiejszej Ewangelii skłania nas do refleksji nad sposobem działania Boga wobec każdego. Bogu zależy na naszym wzroście, który odbywa się przez dokonywanie właściwych wyborów, opartych o Boże prawo, jak w życiu św. Józefa.
ks. Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
Człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego prawdziwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostatecznie przeznaczenie.
Św. Jan Paweł II
Patron tygodnia – 21 grudnia
bł. Piotr Friedhofen, zakonnik
Piotr Friedhofen urodził się 25 lutego 1819 roku w Weitersburgu koło Koblencji, w Niemczech. Był szóstym spośród siedmiorga dzieci Piotra i Anny Marii Klug. Gdy miał rok, zmarł jego tata. Nad dzieciństwem matczyną opiekę roztoczyła Anna Maria. Dzieci wzrastały w wierze i szacunku dla Kościoła. W wieku 9 lat stracił matkę. Choć był sierotą, nie był samotny. Nadszedł najważniejszy dzień jego życia - przystąpił do Pierwszej Komunii świętej. Maryję obrał za swoją matkę, a Boga za ojca. Oni prowadzili go przez ścieżki życia.
Chłopiec był bardzo samodzielny. Nauczył się fachu kominiarza, uzyskał odpowiedni dyplom i od 1834 roku zarabiał na życie. Miał wtedy zaledwie 15 lat. Jego siła brała się z częstego przyjmowania Jezusa w Eucharystii. Był bardzo pobożnym młodzieńcem. Martwiła go obojętność na sprawy Boże ówczesnej młodzieży, zwłaszcza zaniedbanej, opuszczonej, zostawionej samej sobie. Zaangażował się w działalność Stowarzyszenia św. Alojzego. Swoją postawą i głębokim umiłowaniem Mszy świętej dawał świadectwo prawdziwej wiary.
Zorganizował wiele wspólnot Stowarzyszenia w miejscowościach, w których pracował jako kominiarz. Pomagał młodym chłopcom i dziewczętom odnaleźć sens życia. Około 1845 r. wstąpił do nowicjatu redemptorystów w Wittem, w Holandii.
Cały ten czas dojrzewało w nim pragnienie jeszcze pełniejszego oddania się na służbę Bogu i potrzebującym. W 1850 roku założył, z pomocą Guglielmo Arnoldiego, Zgromadzenie Braci Miłosierdzia Maryi Wspomożycielki (z Trewiru). Rok później przenieśli swoją siedzibę do Koblencji. Jego członkowie nie przyjmowali święceń kapłańskich. Za główne zadanie nowego zgromadzenia Piotr uznał opiekę nad chorymi mężczyznami, zbyt ubogimi, by na siebie zarobić. Oficjalne zatwierdzenie konstytucji tej wspólnoty dokonało się już po śmierci założyciela w 1905 roku, decyzją papieża św. Piusa X (1903-1914).
Kominiarz Piotr zmarł w dniu 21 grudnia 1860 roku w Koblencji. Do grona błogosławionych wprowadził go w dniu 23 czerwca 1985 roku papież św. Jan Paweł II.
Opowiadanie
Wizyta
Któregoś dnia do pewnej parafii dotarła wiadomość prosto z raju:
"Dziś wieczór przybędę do was z wizytą. Jezus".
Proboszcz pośpieszył zawiadomić wszystkich. Ludzie przybyli tłumnie, aby Go zobaczyć. Wszyscy oczekiwali od Niego pięknego przemówienia, ale On ograniczył się do uśmiechu w chwili przedstawiania i rzekł: "Dobry wieczór". Wszyscy chcieli udzielić Mu noclegu, przede wszystkim proboszcz, ale On grzecznie się wymówił od zaproszeń i rzekł, że chciałby przeczekać noc w kościele. Wszystkim się to spodobało.
Odszedł niepostrzeżenie następnego dnia wcześnie rano, zanim jeszcze otworzono drzwi kościoła.
Kiedy ludzie wrócili, odkryli, że kościół został zdewastowany. Wszędzie na ścianach było wymalowane pewne słowo. Wszędzie to samo: "Uważajcie". Nie było jednego narożnika, który by został oszczędzony,- drzwi, okna, kolumny, pulpit, ołtarz, nawet Biblia, która znajdowała się na ambonce. "Uważajcie".
Utrwalone dużymi i małymi literami, mazakami, długopisem, sprayem - i we wszystkich możliwych kolorach. Gdziekolwiek sięgnąć okiem, wszędzie widziało się słowa: "Uważajcie, uważajcie, uważajcie, uważajcie, uważajcie, uważajcie..."
Ku Kościołowi synodalnemu – Sześć kroków ku odnowie rodziny i parafii cz. 16.
4. Braterskie upomnienie
Potrzeba w naszych rodzinach, w kręgach bliskich nam osób, w relacjach: rodzice-dzieci, dziadkowie-wnuczki/wnuki, tak jak święta Anna w stosunku do Jezusa. Potrzeba właśnie takiego wychowywania. Ono musi wypływać z poczucia odpowiedzialności. Przecież to Bóg powierzył nam dzieci i wnuki, one są nam dane od Boga. A my musimy obudzić w sobie to ogromne poczucie odpowiedzialności i zająć się ich ukształtowaniem na przyszłe życie, aby wiedzieli, co to znaczy żyć po Bożemu i w przyszłości chcieli kontynuować takie życie. To trzeba im tłumaczyć, wyjaśniać katechizm i słowo Pańskie,
uczyć modlitwy, iść z nimi do świątyni, prowadzić za rękę, być takim pedagogiem prowadzącym za rękę do domu Ojca. Właśnie to najbardziej jesteśmy im winni. Chodzi o przekaz wiary, przekaz słowa Bożego, tego, co my wcześniej przyjęliśmy. Bo my też przyjęliśmy Dekalog i Ewangelię od naszych dziadków, od naszych rodziców. Stąd i nasza wiara. I tak tę wiarę trzeba dzisiaj budzić i przekazywać młodemu pokoleniu, stosując przy tym między innymi napominanie Pańskie. W Liście do Efezjan święty Paweł pisze mocne słowa, które w dzisiejszych uwarunkowaniach tym bardziej są aktualne: „A [wy], ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je stosując karcenie i napominanie Pańskie!” (Ef 6, 4). To napominanie w imieniu Chrystusa należy stosować właśnie w trosce o dobro, o zbawienie naszych dzieci i wnuków, w trosce o realizację Ewangelii Chrystusa. Potrzeba, Kochani, aby nasze dzieci, nasze wnuki usłyszały słowa przygany, takiego upomnienia, czasem też w formie – powiedziałbym – trochę maryjnej. Kiedy Maryja z Józefem szukali Jezusa, to potem z niezwykłą delikatnością, ale też z zapytaniem zwrócili się do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił?” (Łk 2, 48). My znamy odpowiedź Jezusa. Chodziło niejako o obudzenie sumienia. I my też musimy różnymi formami próbować przekazywać wiarę, budzić ją, również stosując napomnienie i budząc, kształtując sumienie.
To wielkie zadanie. Trzeba i dziś w Kościele właśnie tego wzajemnego wychowywania się we wspólnocie poprzez braterskie upomnienie grzesznika, tym bardziej, gdy są to rzeczy gorszące. Nie możemy milczeć. I trzeba też w naszych rodzinach, w tych najmniejszych komórkach Kościoła – w rodzinach chrześcijańskich – troszczyć się o przekaz wiary, stosując też napominanie pańskie oraz budząc i kształtując sumienie.
Kochani, niech w tym wszystkim Boży Duch będzie dla Was światłem i mocą. Z całego serca tego Wam życzę. Trzeba to podjąć, bo jest to bardzo ważny krok w tym całym naszym prologu podjęcia drogi ku odnowie Kościoła. Niech Wam Bóg błogosławi: Ojciec, Syn i Duch Święty. Amen. Idźcie z Bogiem przez życie.
bp Andrzej Czaja